Człowiek posługiwał się drewnem od zawsze. Bez pretensji do naukowych
stwierdzeń: od kiedy przestało nam wystarczać drzewo, zaczęliśmy
stosować drewno. Odkąd można mówić o człowieku rozumnym i postepie cywilizacyjnym, można też mówić o drewnie jako najpowszechniej przetwarzanym
materiale. Wszędzie tam na świecie, gdzie rosły lasy, używano drewna do
większości budowanych domów, grodów i konstrukcji, do wytwarzania
sprzętów (mebli) i do produkcji przedmiotów. Pojawiały się
„specjalizacje”: ciesielstwo, snycerstwo, stolarstwo, kołodziejstwo,
bednarstwo itd. W miarę rozwoju technicznych możliwości człowieka,
doskonaliły się metody i możliwości obróbki drewna. Im bliżej naszym
czasom, tym większe zużywamy ilości drewna. Paradoksalne jest to, że
współczesne technologie i nowoczesne materiały (chemia) nie tylko nie
zastąpiły drewna, ale spowodowały jeszcze większe jego zużycie. Postęp w
tej dziedzinie sprowadził się jedynie do efektywniejszego i szybszego
„przerobu”.
Tak jak materiały techniczne nabierają znaczenia i się rozwijają, tak samo i maszyny dekarskie coraz częściej nabierają nowego wyglądu i znaczenia w dziedzinie sztuki ciesielskiej. Nie tylko materiały do budowy przechodzą swoją transformację, dotyczy to także wielu urządzeń, maszyn i nowe światło dzienne ujrzały także nowoczesne, profesjonalne i innowacyjne narzędzia dekarskie.
Dzisiaj w Polsce przez „tradycyjne budownictwo” rozumie się ciągle
budownictwo murowane, ściślej – ceglane. Jest to znak naszych czasów,
efekt kompleksu „kurnej chaty”. „Murowańce” to w wielu regionach Polski
historia raptem powojenna. Cóż to za „tradycja”: 50 lat w porównaniu z
dobrze ponad 2000 lat. W dłuższej perspektywie to właśnie drewno jest
najbardziej tradycyjnym materiałem budowlanym. Także najbardziej
powszechnym. W 1925 roku w Polsce na obszarze większości województw
liczba budynków drewnianych na wsi wynosiła od 75 do 100% ogólnej liczby
zabudowań. Z powodu wojen, pożarów i małej odporności drewna na
niszczące działanie czynników atmosferycznych i pasożytów, najstarsze
pomniki budownictwa drewnianego, wyłączając zabytki archeologiczne, nie
sięgają czasów wcześniejszych niż XV wiek.
Te, które uniknęły ognia, nie oparły się zwykłej ludzkiej głupocie –
tendencji w powojennej Polsce do usuwania „wstydliwych”, bo drewnianych
zabytków budownictwa i ciesiołki na rzecz „eleganckich”, murowanych
bunkrów. „Nowa” ideologia, zgodnie z duchem najlepszego z ustrojów
społecznych, nie tylko wyśmiała i sprowadziła do rangi przeżytku
architekturę drewnianą, ale, co gorsza, spowodowała spustoszenie w
mentalności ludzkiej. A to znacznie trudniej odbudować, niż tzw.
substancję materialną. Skutek widzi każdy, kto przejeżdża autem przez
nasz piękny kraj – budynki odarte z jakiejkolwiek architektury, piękna i
sensu. Nawet w języku potocznym znalazło to odbicie: sami mieszkańcy,
zamiast stosować stare, miłe słowo „dom”, mówią „mój budynek”. Na
szczęście w ostatnich latach zaczyna królować styl odwołujący się do
dawnej, dobrej tradycji: domy jednorodzinne o kilkuspadowych dachach
nawiązujące do dawnych dworków, zajazdy przydrożne z drewna i kamienia,
kryte strzechą lub gontem, na wzór dawnych karczm. Pojawiają się nawet
przeróbki domówklocków: na płaskich stropodachach nadbudowy dachów
spadzistych.
Należy także wziąć pod uwagę, że w tamtych czasach budownictwo i sposób jego wykonywania znacznie się różniło od naszych teraźniejszych czasów. Zaginarka wówczas może i była, ale z pewnością bardzo prowizoryczna i pozbawiona podstawowych funkcji ciesielskich. A może i nawet wcale jej nie używano, bo jeszcze nie znano. Dziś, wraz z rozwojem cywilizacyjnym, zmieniają się także kanony budownictwa, ciesielstwa i dekarstwa. Innowacyjność, wszechstronność i rzeczy niemalże niemożliwe stają się powszechne.
Wszystkie
cudeńka ludzkiej wytwórczości powstały przy użyciu prostych, wręcz
prymitywnych i oczywiście ręcznych narzędzi – toporów, siekier, cioseł,
świdrów, dłut, pił i strugów. I jeszcze tylko wspomnijmy dla
przypomnienia o zdobnictwie związanym nierozerwalnie ze sztuką
ciesielską. Ani zlecający dzieło, ani sam cieśla nie wyobrażali sobie
postawienia samej konstrukcji, bez ozdób, których bogactwo zależało
tylko od kieszeni przyszłego właściciela. Ale nawet w najbiedniejszej
chacie chłopskiej, o czym możemy się przekonać w skansenach, siestrzenie
i tramy musiały być ozdobione snycerską robotą.
W tamtejszym budownictwie liczył się nie fach, ale wyobraźnia i zwykłe zbudowanie, aby mieć dach nad głową, potem zagłębiano się w szczegóły zdobnicze. Dziś nikt już na to nie zwraca uwagi. Bo komu chciałoby się tak precyzyjnie ozdabiać i poświęcać na to tyle czasu? Zwłaszcza, że w dobie nowoczesności liczy się szybkość pracy i jej wydajność. Wtedy maszyn i narzędzi takich jak dziś nie było, a dziś zaginarka pomoże w budowie dachu. Kiedyś trzeba było radzić sobie inaczej. Ale czyż tamtejsze budownictwo nie było piękne? Znacznie ciekawsze, urozmaicone i z pewnością zrobione z sercem i ogromnym staraniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz