Zostać fachowcem w jakiejkolwiek dziedzinie nie jest rzeczą łatwą. Zwłaszcza, że aby otrzymać prawdziwy tytuł czeladnika lub dekarza, trzeba najpierw się długo uczyć, a potem zdać trudny egzamin praktyczny. Co roku jest różne zapotrzebowanie i tak samo różna frekwencja na egzaminach i testach. W tym roku egzamin odbędzie się pod koniec listopada, a dziś powróćmy do roku poprzedniego i ostatniego egzaminu praktycznego, który odbył się tradycyjnie już w Ośrodku Kształcenia Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy w Łodzi.
Egzamin państwowy w zawodzie dekarz, nie ma zbytniej popularności, zwłaszcza, że odbywa się co roku, a czasem i dwa razy w ciągu jednego roku. W tym zeszłym, do testów przystąpiło czternaście osób. Z tego dwanaście ukończyło wcześniej kurs przygotowujący w PSD, zaś dwie pozostałe osoby trafiły na egzamin zupełnie z poza środowiska dekarskiego. Cały sprzęt i narzędzia dekarskie potrzebne do przetestowania uczestników zawsze są na składzie i w wyposażeniu Komisji Egzaminacyjnej.
Każdy egzamin składa się z części teoretycznej i praktycznej. Aby przystapić do zadań praktycznych, oczywiście najpierw trzeba zaliczyć teorię, która jak twierdzą sami egzaminujący nie jest najtrudniejsza. Cała technika i precyzja sprawdzana jest już na części praktycznej. Podczas ostatniego egzaminu uczestnicy dostali zadanie położenia dachu przy użyciu pap. W tym wypadku nie potrzebne były takie urządzenia jak np. zaginarka, jednak należy pamietać, że jest ona podstawowym urządzeniem i wyposażeniem każdego dekarza. Tym razem pod ostrzał i egzamin trafiły papy i kleje. "To był najwyższy poziom prac dekarskich, po prostu robota książkowa – pochwalił uczestników egzaminu państwowego prezes Krzysztof Wieteska. – Zarówno
same papy, jak i testowane w trakcie egzaminu przez dekarzy
kleje i uszczelniacze dekarskie, bardzo dobrze się sprawdziły i
śmiało mogę je polecać przedstawicielom branży".
Wszyscy uczestnicy egzaminu, którzy zdali go z wynikiem pozytywnym, otrzymali tytuł mistrza lub czeladnika w zawodzie dekarz. Egzaminy takie odbywają się już od 2002 roku i łącznie od tego czasu nadano blisko 80 tytułów czeladnika lub mistrza. Egzamin odbywający się w ostatnim roku miał bardzo wysoki poziom, wynika to z narzuconego statusu samych egzaminowanych, którzy wcale nie wzięli się z ulicy. Każdy miał jakieś doświadczenie w tej dziedzinie i od kilku lat wykonywał już prace zawodowego dekarza. Tym razem bez użycia sprzętu i bez żadnej z potrzebnych maszyn jak np. zaginarka do blachy, pozytywnie egzamin przeszło prawie sto procent zdających.
Zastanawia się zapewno ktoś, po co tworzyć i przeprowadzać takie egzaminy? Otóż sprawa jest wyjątkowo prosta, zawsze lepiej mieć na coś tzw. "papierek" niż go nie mieć. Tak jak w innych zawodach typu lekarz czy prawnik, bez egzaminu i doświadczenia nikt nie ma wstępu do branży, tak samo i z zawodem czeladniczym, bez fachu w ręku i odpowiedniego przygotowania nikt dobrze nie wykona swojej pracy. A same egzaminy potwierdzają tylko wyuczone umiejętności i motywują do działania. Co roku chętnych jest kilku lub całkiem sporo, wszystko zależy od obecnej potrzeby rynku i zainteresowania zdobyciem odpowiednich kwalifikacji. Nie ukryty jest także fakt, iż wciąż na polskim rynku istnieją tacy fachowcy, którzy bez żadnego praktycznego przygotowania i zaplecza próbują coś zdziałać w tej dziedzinie. Ale wiadomo, efekt zawsze pozostaje marny i dający wiele do życzenia.
Tak jak dziś zaginarka i maszyny dekarskie potrzebne są w pracy dekarza każdemu, tak i każdemu wykonującemu owy zawód przydałby się państwowy egzamin na potwierdzenie jego kwalifikacji. A wówczas nikt już nie podda pod wątpliwość umiejętność, jakość i wysoką wydajność wykonywanej pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz