piątek, 4 stycznia 2013

Sztuka ciesielska to już tradycja!


         Człowiek posługiwał się drewnem od zawsze. Bez pretensji do naukowych stwierdzeń: od kiedy przestało nam wystarczać drzewo, zaczęliśmy stosować drewno. Odkąd można mówić o człowieku rozumnym i postepie cywilizacyjnym, można też mówić o drewnie jako najpowszechniej przetwarzanym materiale. Wszędzie tam na świecie, gdzie rosły lasy, używano drewna do większości budowanych domów, grodów i konstrukcji, do wytwarzania sprzętów (mebli) i do produkcji przedmiotów. Pojawiały się „specjalizacje”: ciesielstwo, snycerstwo, stolarstwo, kołodziejstwo, bednarstwo itd. W miarę rozwoju technicznych możliwości człowieka, doskonaliły się metody i możliwości obróbki drewna. Im bliżej naszym czasom, tym większe zużywamy ilości drewna. Paradoksalne jest to, że współczesne technologie i nowoczesne materiały (chemia) nie tylko nie zastąpiły drewna, ale spowodowały jeszcze większe jego zużycie. Postęp w tej dziedzinie sprowadził się jedynie do efektywniejszego i szybszego „przerobu”.
           Tak jak materiały techniczne nabierają znaczenia i się rozwijają, tak samo i maszyny dekarskie coraz częściej nabierają nowego wyglądu i znaczenia w dziedzinie sztuki ciesielskiej. Nie tylko materiały do budowy przechodzą swoją transformację, dotyczy to także wielu urządzeń, maszyn i nowe światło dzienne ujrzały także nowoczesne, profesjonalne i innowacyjne narzędzia dekarskie.
           Dzisiaj w Polsce przez „tradycyjne budownictwo” rozumie się ciągle budownictwo murowane, ściślej – ceglane. Jest to znak naszych czasów, efekt kompleksu „kurnej chaty”. „Murowańce” to w wielu regionach Polski historia raptem powojenna. Cóż to za „tradycja”: 50 lat w porównaniu z dobrze ponad 2000 lat. W dłuższej perspektywie to właśnie drewno jest najbardziej tradycyjnym materiałem budowlanym. Także najbardziej powszechnym. W 1925 roku w Polsce na obszarze większości województw liczba budynków drewnianych na wsi wynosiła od 75 do 100% ogólnej liczby zabudowań. Z powodu wojen, pożarów i małej odporności drewna na niszczące działanie czynników atmosferycznych i pasożytów, najstarsze pomniki budownictwa drewnianego, wyłączając zabytki archeologiczne, nie sięgają czasów wcześniejszych niż XV wiek.
          Te, które uniknęły ognia, nie oparły się zwykłej ludzkiej głupocie – tendencji w powojennej Polsce do usuwania „wstydliwych”, bo drewnianych zabytków budownictwa i ciesiołki na rzecz „eleganckich”, murowanych bunkrów. „Nowa” ideologia, zgodnie z duchem najlepszego z ustrojów społecznych, nie tylko wyśmiała i sprowadziła do rangi przeżytku architekturę drewnianą, ale, co gorsza, spowodowała spustoszenie w mentalności ludzkiej. A to znacznie trudniej odbudować, niż tzw. substancję materialną. Skutek widzi każdy, kto przejeżdża autem przez nasz piękny kraj – budynki odarte z jakiejkolwiek architektury, piękna i sensu. Nawet w języku potocznym znalazło to odbicie: sami mieszkańcy, zamiast stosować stare, miłe słowo „dom”, mówią „mój budynek”. Na szczęście w ostatnich latach zaczyna królować styl odwołujący się do dawnej, dobrej tradycji: domy jednorodzinne o kilkuspadowych dachach nawiązujące do dawnych dworków, zajazdy przydrożne z drewna i kamienia, kryte strzechą lub gontem, na wzór dawnych karczm. Pojawiają się nawet przeróbki domówklocków: na płaskich stropodachach nadbudowy dachów spadzistych.
       Należy także wziąć pod uwagę, że w tamtych czasach budownictwo i sposób jego wykonywania znacznie się różniło od naszych teraźniejszych czasów. Zaginarka wówczas może i była, ale z pewnością bardzo prowizoryczna i pozbawiona podstawowych funkcji ciesielskich. A może i nawet wcale jej nie używano, bo jeszcze nie znano. Dziś, wraz z rozwojem cywilizacyjnym, zmieniają się także kanony budownictwa, ciesielstwa i dekarstwa. Innowacyjność, wszechstronność i rzeczy niemalże niemożliwe stają się powszechne. 
      Wszystkie cudeńka ludzkiej wytwórczości powstały przy użyciu prostych, wręcz prymitywnych i oczywiście ręcznych narzędzi – toporów, siekier, cioseł, świdrów, dłut, pił i strugów. I jeszcze tylko wspomnijmy dla przypomnienia o zdobnictwie związanym nierozerwalnie ze sztuką ciesielską. Ani zlecający dzieło, ani sam cieśla nie wyobrażali sobie postawienia samej konstrukcji, bez ozdób, których bogactwo zależało tylko od kieszeni przyszłego właściciela. Ale nawet w najbiedniejszej chacie chłopskiej, o czym możemy się przekonać w skansenach, siestrzenie i tramy musiały być ozdobione snycerską robotą. 
         W tamtejszym budownictwie liczył się nie fach, ale wyobraźnia i zwykłe zbudowanie, aby mieć dach nad głową, potem zagłębiano się w szczegóły zdobnicze. Dziś nikt już na to nie zwraca uwagi. Bo komu chciałoby się tak precyzyjnie ozdabiać i poświęcać na to tyle czasu? Zwłaszcza, że w dobie  nowoczesności liczy się szybkość pracy i jej wydajność. Wtedy maszyn i narzędzi takich jak dziś nie było, a dziś zaginarka pomoże w budowie dachu. Kiedyś trzeba było radzić sobie inaczej. Ale czyż tamtejsze budownictwo nie było piękne? Znacznie ciekawsze, urozmaicone i z pewnością zrobione z sercem i ogromnym staraniem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz